Marek
dzisiaj przychodzi. Odwiedza mnie dość regularnie. Ostatnio zaskoczył mnie
informacją, że ma narzeczoną i nawet sądzi, że to właśnie ta. Niedługo ślub. On
nie widzi w tym nic złego, że się spotykamy. Ludzie to mają jednak nasrane w głowach. Czy aż tak bardzo pragnę takiego
życia? Czy też ciągle wierzę, że czeka mnie inne? Nikt z moich znajomych o
nim nie wie bo, po prawdzie, czym tu się chwalić? Kochankiem, który dzwoni do
mnie, kiedy narzeczona mu nie daje?
- Chcesz się ze mną dzisiaj pieprzyć?
- Tak.
- Za długo się zastanawiałaś. Dolać ci
wina?
- Chcesz mnie upić?
- Nie. Po prostu chcę, żebyś przez ten
wieczór miała choć pół godziny
przyjemności. Otwórz usta…
Nie
wiem, czym jest miłość. Ta miłość, którą znam sprzed lat to nadzieja na wspólne
dobre życie. Miłość, którą poznałam trzy lata temu to rozpaczliwa
namiętność. A to, co czuję teraz to świadomość swoich potrzeb. Fizjologia
może…? Asekuracja? Strach przed zaufaniem?
Za dużo wypiłam. Parę razy zdarzyło mi się wymiotować, ale zawsze po powrocie do domu. Dzisiaj Marek się mną opiekuje.
- Już dawno nikt nie trzymał mi
głowy, gdy rzygałam.
- Jestem zaszczycony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz