niedziela, 4 sierpnia 2013

Życie to coś więcej, niż pieprzenie się w delegacjach.


Kiedy mnie w kolejnym związku zamaszyście podwinęła się noga i nie miałam już ochoty na żadne stałe relacje, pojawił się on.

Zaliczał obciach za obciachem. Został posłem i od razu wygrzebali mu jakąś starą aferę łapówkarską z czasów, kiedy był dyrektorem prowincjonalnego szpitala. Rozwiódł się z żoną, a kochanka zaszła w ciążę. Potem zrobili mu zdjęcie, jak leżał pijany i nieprzytomny przed swoim pokojem w hotelu sejmowym. Syn rzucił studia, bo całą uczelnię oplakatowali zdjęciem jego pijanego ojca. Potrzebował kobiety i trafiłam się ja. Nie był przystojny, ale nadrabiał uroczą nieporadnością. Chyba to mnie do niego przyciągnęło.
Na początku nie zwracał na mnie uwagi, ale trochę za bardzo to demonstrował, więc uznałam, że się mnie boi, jak wielu facetów. A ja bym mu wlazła naga na siłę do łóżka. Byle by tylko spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Czy jestem dziwką? Czy się nie szanuję? Czy wiem o tym? 
Pierwszy raz zrobiliśmy to w delegacji. "Delegacja" zaczyna mieć dla mnie subiektywne znaczenie. Właściwie to ja go prawie "zgwałciłam". Ale on się nie bronił.
Spotykaliśmy się przez prawie rok. Jego agresja rosła przez ten czas. W nocy stawał się dzikim zwierzęciem, jakby chciał na moim ciele wyładować wszystkie swoje dzienne frustracje. Czułam, że obmacuje mnie facet, którego wcale nie znam i nawet nie lubię. Rzucał się na moje piersi z prymitywną męską żądzą. Wbijał mi kutasa w usta przyciskając mnie do ściany tak, że nie mogłam się uwolnić. Kazał na siebie sikać, kiedy on leżał na podłodze w łazience cały mokry od mojego moczu i soków z mojej cipki. Chciał w tym utopić swój gniew i napięcie. Dlatego był taki agresywny w łóżku. Marzyłam czasem o jego delikatnym i czułym dotyku, a nie pośpiesznych, gwałtownych spotkaniach podczas jego wyjazdów służbowych. Zaczęło mnie to męczyć.

Może jednak życie to coś więcej, niż pieprzenie się w delegacjach?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz